Tak mnie ta sprawa gryzła, że aż postanowiłem założyć konto i napisać posta.
Mały disclaimer na początek - nie uważam, jakoby notka o UOKIK była celową manipulacją złej i okrutnej redakcji serwisu, a raczej jej treść jest po prostu wynikiem pośpiechu i szukania jakiejś sensacji.
Zacznę od wspomnianej wcześniej rzetelności i dostarczania jak najszerszej informacji. O ile zdecydowanie właśnie taki cel powinny mieć media, o tyle w przypadku niefortunnej notki rzetelność kończy się na cytacie z UOKIK (tym pierwszym, żeby było jasne). To, co jest napisane dalej, stanowi osobistą interpretację i komentarz redaktora, przedstawione jako fakty (choć nimi nie są). Interpretację, która moim zdaniem jest bardzo daleka od rzeczywistości.
Nie chce rozkładać tekstu na czynniki pierwsze, zatem w skrócie - artykuł wprost sugeruje, że stanowiska FK i UOKIK są ze sobą sprzeczne, dorzucając ponadto, iż to ten drugi jest oficjalnym urzędem (że niby lepszym? ważniejszym? czy to słowo "oficjalnym" było tam potrzebne?). W rzeczywistości jednak sytuacja wygląda tak:
- FK stwierdziła, że są podstawy do reklamacji konsol.
- UOKIK stwierdził, że podstaw nie ma,
chyba że sprzedawca lub producent wprowadzają klienta w błąd.
FK, jak mniemam, zna już sprawę dobrze i jest przekonana o tym, że klient jest wprowadzany w błąd. UOKIK, który nie dostał jeszcze materiałów (czego mogę się tylko domyślać, bo w artykule nie ma żadnej informacji odnośnie tego, co tak naprawdę polygamia im wysłała), nic na ten temat nie wie, więc udzielona odpowiedź jest tak naprawdę jedyną, jakiej udzielić mogli. No, ewentualnie mogli zamiast tego po prostu napisać "
To zależy.", ale wtedy musieliby poczekać 30 dni i nocy i godzinę przed odpisaniem. Tam nie jest napisane, że producent nie wprowadza konsumenta w błąd. Tam jest zwykła konstrukcja "jeżeli wprowadza, to są podstawy" i tyle. Odpowiedź zapewne tak samo generyczna jak pytanie, jakie do nich wysłano.
I tu jest kolejna sprawa - chciałem teraz napisać, że ta druga część stanowiska UOKIK (pogrubiona powyżej) została w interpretacji jakimś dziwnym trafem pominięta, ale tu jest pewien problem - to nie jest druga część, tylko całe stanowisko. Pierwsza ("nie ma podstaw") jest podana niewprost, bo podobno zapytaliśmy, czy naklejka starczy, i starczy. Powiem szczerze, że z niedowierzaniem przeczytałem artykuł jeszcze raz i okazało się, że ta "część" bynajmniej nie została pominięta, tylko jest jeszcze lepiej:
Inaczej będzie to oczywiście wyglądać, jeżeli udowodnicie, że to sprzedawca źle Was poinformował o sytuacji z Xbox LIVE.
Sprzedawca. Nie sądzę, żeby pan w Saturnie czy innym MM tłumaczył klientowi, jak to na Xboksie można fajnie grać online. Pani w kasie też się tylko do mnie uśmiechnęła i kazała wprowadzić PIN. No to rzeczywiście, nie mamy argumentów, koniec tematu, możemy wszyscy iść do domu i płakać. Tylko tego, no, jeszcze raz - co napisał UOKIK?
(...) gdyby sprzedawca lub producent zapewniał go, że ta usługa jest dostępna w Polsce.
Lub producent. Ktoś kiedyś pominął "lub czasopisma" i zobaczcie jaka afera była.
Może ja źle odbieram to wszystko, ale jak dla mnie to właśnie o to chodzi w tej chwili - że informacja na pudle jest szczątkowa, a wszędzie indziej widzimy logo Xbox LIVE, informacje jaki to multiplayer nie jest zajebisty itp itd. I to wszystko sugeruje nam, że LIVE działa w Polsce. FK twierdzi, że tak właśnie sytuacja wygląda. A UOKIK na chwile obecną nic nie twierdzi, bo nic nie wie na ten temat. Jak dostanie zgromadzone materiały i je przeanalizuje, to wtedy coś zapewne stwierdzi i udzieli odpowiedzi "praktyki MS są/nie są zgodne z prawem", bez "chyba że ..." na końcu.
Więc owszem, artykuł jest wyjątkowo niefortunny i gdyby to nie była polygamia, to już by tam sie wszyscy doszukiwali interwencji kogoś z firmy na E. Nic to, zobaczymy co UOKIK odpowie po dogłębnym przebadaniu sprawy.
A na koniec pozwole sobie na taki mały zabieg artystyczny - "co by było gdyby" - nawiązując do wspomnianej kilka postów wcześniej kary za zbyt małą zawartość tłuszczu:
Mieliśmy już opinię o niskiej zawartości tłuszczu w produkcie Masmalu od Federacji Konsumentów i jednej z kancelarii prawniczych - czas na rządowy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Poprosiliśmy UOKiK o ustosunkowanie się do sprawy. Oto ich odpowiedź:
"W opinii UOKiK [...] konsument miałby podstawy do reklamacji produktu spożywczego jedynie w przypadku gdyby został wprowadzony w błąd, co do zawartości tłuszczu - np. gdyby sprzedawca lub producent zapewniał go, że zawartość ta jest wysoka."
Spytaliśmy się więc, czy brak czytelnej informacji o zawartości tłuszczu na opakowaniu produktu spożywczego stanowi zdaniem UOKiKu problem. Okazuje się, że nie. A co za tym idzie, nie można uznać, że Masmal wprowadza ludzi w błąd i sprzedaje wybrakowany produkt.