NESa nie ruszaj, mój kuzyn go miał, i to jest mniej więcej tak, że musisz sobie rezerwować 10-15 minut na samo odpalenie, kilkakrotne przedmuchanie i wsadzenie kartridża w slot. A ponadto, z uwagi na niejako kultowy status urządzenia, za w miarę nowy egzemplarz zapłacisz jak za woły. A Pegasusy mają, większość z nich, taką fajną osłonkę na sloty, przez co kurz tam nie wlatuje. Tylko bierz jakiś porządniejszy model, nie żaden bazarowy szmelc, bo one padają jak muchy (przepalają się na potęgę). I takich "nowych" po 30+PLN też nie ma co ruszać, kumpel kupił niedawno i dosłownie mu się rozleciał po kilku włożeniach dyskietki.
Ja miałem takiego zwykłego Pegaza, szaro-fioletowy, cholera, nie do zajechania. A przed nim cztery inne, właśnie z bazaru, którym dawałem radę grając trzy razy w tygodniu.