Na marginesie chciałbym zauważyć, że działania moderatorów związane z osobą malinowegosmoka (...)
sluchaj Misiu Kolorowy.
nie bylo MalinowegoSmoka, to byli inni. to nie jest tak, ze do niedawna byla tutaj piekna kraina po ktorej hasaly radosnie dzieci, trzymajac sie za raczki i tanczac w kolo, cieszac sie ze wspolnego szczescia, ktoremu bylo na imie "mamy konsole do grania w gry video i niewazne jakiej sa firmy, wazne ze dzielimy wspolne hooby". to nie jest tak, ze ktoregos pieknego dnia nad ta kraine nadlecial brzydki i spocnoy Malinowy Smok, ktory zionac ogniem i pozerajac dziewice spowodowal pozoge i zamet. to nie jest tak, ze nagle pod wplywem ognia z pyska Smoka zrobilo sie bloto, bo dym ktory powstal po spaleniu tych pieknych lak spowodowal powstanie chmur, z ktorych spadl deszcz i wszyscy sie pobrudzili. oj nie. to wcale tak nie bylo.
bylo to tak:
kiedys, gdy jeszcze byles radosnym, nieswiadomym istnienia krainy zwanej Polygamia dzieckiem, na grupie dyskusyjnej spotkalo sie kilka osob, ktore stwierdzily, ze warto te wszystkie "niusy", ktore pojawialy sie w formie wpsisow kilka razy dziennie wrzucac w jednym miejscu w sieci. no i jak sie dogadaly, tak zrobily - powstala strona, na ktorej ladowaly niusy, ktore na grupie dyskusyjnej czesto uznawane by byly za spam, za to od czasu do czasu warto bylo je przejrzec i poczytac - czasami komentujac, czasami wdajac sie w dyskusje na tematy odlegle od tresciu niusa, uprawiajac radosne lanie wody. nie bylo zadnych regulaminow, osoby nielubiane po prostu sie wykruszaly, bo nikt z nimi nie dyskutowal. dzialala naturalna selekcja.
taka fajna piaskownica. jednak w pewnym momencie o tej piaskownicy zrobilo sie glosno w calej okolicy. zaczely przychodzic nowe dzieciaki. niektore z nich obrazaly sie na stalych bywalcow, ze ci nie chca z nimi dyskutowac i nawet potrafily nasikac do piaskownicy. na szczescie tych stalych bywalcow ciagle bylo wiecej i jakos sobie z tymi niechcianymi potrafili radzic - szczegolnie ze oprocz tych chamskich pojawialy sie tez dzieciaki, ktore duzo wnosily do wspolnej zabawy. przynosily nowe foremki, zalatwialy skads nowy piasek, wiec te siki nie smierdzialy az tak bardzo.
jednak w pewnym momencie o piaskownicy zaczelo byc na tyle glosno w calej okolicy, ze caly teren wykupila pewna firma developerska, ktora wynejala okoliczne domy roznym nowobogackim, ktorych dzieci nie byly za dobrze wychowane, za to strasznie je ciagnelo do tej piaskownicy. mialy kolorowe zabawki, ale tez i brzydki zwyczaj sikania pod siebie. zatem pakowaly sie z tymi swoimi kolorowymi zabawkami, zagluszajac stalych bywalcow, a ze przy okazji sikaly pod siebie (a czasami i robily co innego w spodnie), to dzieci, ktore byly w tej piaskownicy od poczatku - nieprzyzwyczajone do smrodu - zaczely z niej uciekac. woliy bawic sie w okolicznym ogrodzie, gdzie trzeba bylo wdrapac sie na drzewo, zeby miec spokoj, ale za to jak juz sie udalo - mozna bylo z gory patrzec na piaskownice, ktora byla coraz bardziej zasikana i zasrana, ale dziwnym trafem - nadal cholernie popularna. do tego stopnia, ze schodzili sie tam nawet zule, ktorzy zostawiali butelki po tanich winach, ktore z kolei nastepnego dnia byly oprozniane do cna przez dzieciaki, ktore w rezultacie szczaly coraz wiecej. fetor nad piaskownica zrobil sie tak nieznosny, ze zaczal dokuczac nawet dzieciom siedzacym na drzewie. czesc z nich zaczela wiec strzelac z procy do tych najbardziej zasmradzajacych ich stara piaskownice gowniarzy. ale jak to z proca bywa - dziala przez moment, a potem gowniarz zapomina o tym, ze cos go ukasilo i smrodzi dalej. ale smrod nieco zelzal.
w pewnym momencie nad piaskownice przylecial Malinowy Smok. zional ogniem i opary sikow sie zapalily. czesc gownazerii wybiegla z piaskownicy w panice. zobaczly ze kilkoro dzieci siedzi na drzewach, wiec pobiegly w tamtym kierunku, szukajac ratunku przed Malinowym Smokiem, ktory bedac poza ich zasiegiem psul im ich radosnie zasikana piaskownice, bo swym ogniem sprawial, ze siki sie zajmowaly ogniem, co przeszkadzalo im w radosnej zabawie.
jednak krzyki tych dzieciakow strasznie draznily dzieci, ktore siedzialy na drzewie. dzieci te, chcac miec swiety spokoj, postanowily nie dopuscic do tego, zeby te nietrzymajace moczu dranie, ktore zasikaly ich piaskownice wlazly na ich drzewka. zatem w obronie wlasnej zaczely obrzucac tych, ktorzy probowali wdrapac sie do nich gruszkami, jablkami i co tam bylo pod reka. tak na wszelki wypadek obrzucaja tymi owocami wszystkich, ktorzy przychodza z piaskownicy - nigdy nie wiadomo, ktory tylko mowi, ze ma pampersa, albo wrecz nauczyl sie zalatwiac swe potrzeby na kibelku, a ktory tylku udaje.
Malinowy Smok dalej sobie lata i zieje ogniem nad piaskownica, ale ze nie jest durny, wiec zauwazyl, ze dzieciaki na drzewie maja proce, wiec na wszelki wypadek omija je z daleka, bo z podziurawionymi skrzydlami trudno latac - a boi sie, ze jak mu podziurawia skrzydla, to go te gowniarze z piaskownicy zglanuja i zadusza.
jak sie ta bajka skonczy? nie wiem, mam tylko nadzieje, ze dzieciaki z piaskownicy nie wpadna ktoregos dnia na mysl, ze przeciez drzewo mozna sciac jakas siekiera czy cos...