Odkrycie roku i zarazem najlepsza gra - Persona 5. Nie przepadam za jrpg-ami, kultowe Final Fantasy VII czy Chrono Trigger niespecjalnie mnie wciągnęły, Dragon Questy i inne takie szybko mnie znudziły, ale Persona 5 to majstersztyk - wielowymiarowa fabuła, znakomity humor, ale i autentycznie wzruszające sceny, postaci, których losy naprawdę mnie obchodziły, a to niezbyt częste zjawisko, styl graficzny, który nieprędko się zestarzeje, o ile w ogóle. W tej grze jest więcej treści niż we wszystkich tegorocznych grach razem wziętych. Persona 5 to trochę taki odpowiednik literatury z wyższej półki, wielowątkowej, poruszającej mnóstwo różnych tematów, nie jakiejś taniej beletrystyki, gdzie liczy się tylko prosta historia zmierzająca z punktu A do B.
Po Personie 5 dosyć długo nic, a dalej: Prey, Nioh (mimo że utknąłem w połowie

i Yakuza 0. Potem zwyczajne średniaki, o których za rok o tej porze pewnie w ogóle nie będę pamiętał: Shadow of War, Mass Effect: Andromeda, Horizon: Zero Dawn.
Mam problem z Nier: Automatą. Gra wyróżniająca się na tle wielu produkcji AAA, ale nie do końca spełniła moje oczekiwania. Gdybym przed zakupem nie czytał recenzji i komentarzy, umieściłbym ją pewnie dosyć wysoko w moim osobistym rankingu. Spodziewałem się głębokiej, poruszającej opowieści, a otrzymałem niezłą (choć momentami strasznie upierdliwą) siekaninę w gustownym otoczeniu, z zapadającą w pamięć muzyką, intrygującymi pojedynczymi scenami, ale z fabułą majaczącą gdzieś w tle, wcale nie taką fascynującą i powalającą, oraz przeciętnymi zadaniami do wykonania. Dla mnie jednak rozczarowanie roku.