Skończyłem oglądać i chętnie bym pogadał o tym serialu, a że pewnie dużo ludzi to obejrzy albo już obejrzało - założyłem osobny wątek, żeby nie śmiecić spoilerami w serialowym.
Nowe Stranger Things to fajny serial, ale chyba trochę jestem rozczarowany. Oczywiście nie jest to gówno w rodzaju Westworld czy innych Star Treków. Nie, nie. To cały czas rewelacyjnie zrealizowany serial, w zasadzie 9 godzinny film, który ogląda się jednym tchem. To, co wszystkich zachwyciło rok temu cały czas tu jest. Fantastyczne dzieciaki, klimat lat 80., muzyka, reżyseria. No to wszystko jest na tym samym, bardzo wysokim poziomie. Jednak po skończeniu jedynki, kiedy wiadomo już było, że powstanie kolejny sezon, zacząłem się zastanawiać - czy tutaj na pewno wystarczy pomysłu, czy to nie będzie zbyt naciągane?
Wiecie, są pewne seriale, które zajebiście się sprawdzają w pierwszym sezonie, ale ich koncept nakłada na nie dosyć ciasny kaganiec. Najlepszy przykład to ?Prison Break?. No ile można spierdalać z więzienia? Podobnie jest z serialami typu ?duże wydarzenie w małej wiosce?. Twin Peaks - pierwszy sezon wypas, później rozwodnienie wątków pomieszane z psychobełkotem Lyncha. Broadchurch - drugi sezon kompletnie bez pomysłu (chociaż trzeci był już ok, na szczęście więcej nie będzie). Bałem się, że w Stranger Things może być podobnie. No i niestety trochę jest.
Gdzieś wyparowała magia tajemnicy, konspiracji, nieznanego. Superzłe laboratorium teraz jest prowadzone przez Wujka Nieogara, który nie zauważył, że pod jego stopami wyrosła ogromna sieć tuneli. W ogóle w tym sezonie bardzo brakuje kogoś złego. Wszyscy tu są ok, albo neutralni. Tylko ten blondi typek jest lujem, ale po co on w ogóle jest w tym serialu? W ogóle po co wprowadzono Max, co ona i jej brat wnoszą do tej historii? Klasyczne, serialowe rozwolnienie, bo jakoś trzeba te 9 godzin wypełnić.
Co do wątków z dupy, to i siostra z lamusem jeżdżąca do jakiegoś zboka słabuje, i mocno na siłę połączenie Dustina z tym dupolem co chodzą po lesie i rzucają kiełbasą. Nie grało mi też rozciągnięcie Jedenastki, która tak strasznie tęskni za swoim Majkiem, a jak go wreszcie widzi to wyjeżdża do Chicago. WTF? Tutaj dochodzimy do najsłabszego odcinka całego sezonu, czyli właśnie wątku w Chicago. Ja rozumiem, że oni chcą poszerzyć ten świat, ale tam kompletnie nie czuć klimatu Stranger Things. Przede wszystkim ta banda przygłupów, którzy zupełnie nie wyglądają jak punki z lat 80. Dziwne, bo stylizacje to mega mocny punkt tego serialu. A tu mamy ekipę wyglądającą jakby właśnie wyszli z koncertu Tokio Hotel. Ja rozumiem po co był ten odcinek, że Nastka musiała przejść przemianę, no ale zostało to zrobione zwyczajnie źle. Oby to się nie rozwijało w tę stronę.
W pierwszym ST był fajny, namacalny wróg. Przerażający skurwesyn przed którym można tylko spieprzać. No jebany Demogorgon. Co mamy teraz? Jakieś lamerskie, wyjęte z kibla demopsy. No ja was proszę Duffer bros. Do demopsa jeszcze zaraz wrócę, no ale pod względem potforasów to jest bieda aż furczy.Owszem, mamy też tego pajunka i on jest fajny, ale on żadnego bezpośredniego zagrożenia w sumie nie stwarza.
Zdarzają się też pewne błędy, skróty czy po prostu bardzo głupie reakcje bohaterów, no ale to już wymienię kilka dla samej przyjemności przypieprzania się

Will upada z kamerą, po chwili wstaje, słyszy kijanki w samochodach i dopiero wtedy dostrzega jak się ?budzi? pajunk, którego po chwili widać w pełnej krasie. Co widzi matka na wideo? Kształt pajunka niemal od razu po upadku Willa. Mapa tuneli też jest zajebista. Will narysował milion kartek, z których zdecydowana większość wygląda identycznie - czyli to po prostu gruba, niebieska linia. Jak oni z tego złożyli mapę? Puzzle level hard. Dustin znajduje ?jaszczurkę? w śmietniku. Sprawdza, że nie ma takiego zwierza. Hmmmm? to na pewno nowy gatunek i na pewno nie ma nic wspólnego z wydarzeniami sprzed roku

Irytuje też durne zachowanie Hoppera, no i ogólnie nie wiadomo po co tam jest policja. Ja rozumiem, że to się dzieje w latach 80., ale mamy 2017 rok i dzisiaj policja w filmach czy serialach nigdy nie wchodzi do akcji na własną rękę, zawsze wzywa wsparcie. To już dziś standard.
Dobra, wystarczy chyba już tego naparzania. Jeszcze raz zaznaczę, że pomimo powyższych hejtów to mi się ten serial fajnie oglądało, bo to cały czas kawał rewelacyjnie zrealizowanego filmu. No ale co dalej? Znowu nikt w miasteczku nie będzie nic kumać? Znowu bohaterowie będą chodzić do szkoły jak gdyby nic się nie wydarzyło? Znowu biednym Willem będą pomiatać jakieś stwory? Znowu Winona będzie łazić z kąta w kąt rozdygotana? Znowu to i znowu tamto? No ciężkie zadanie przed braćmi Duffer. Jak zrobić to samo, ale inaczej? Wierzę, że im się uda.
pozdr