Epicentrum mojego nie lubienia piłki nożnej jest podczas mistrzostw kiedy to janusze tuningują sobie auto w naklejki, trąbki, flagi, proporczyki, i co tam jeszcze im pod ręce nie wpadnie.
Jako, że mieszkam rzut krowim plackiem od granicy, to wtrącę swoje dwanaście groszy.
Zawsze jak jest mecz Polska - Niemcy (lub vice Wersal), to w mieście wydać masę przystrojonych balkonów, ulic (nawet na mecze Floty miasto wywiesza proporce zespołu, żeby było wiadomo iż dzisiaj grają), sklepów. Z drugiej strony (niemieckiej, of cuz) jest to samo. Najfajniejsze - i tu nie robię sobie jaj - są spotkania kibiców obu drużyn obdziabanych gadżetami.
Zero agresji, żółwiki, jakiś wspólny browar, ustawka na oglądanie meczu gdzieś w lokalu (czy w Świno czy w Ahlbecku - jeden pies).
I to jest fajne. Może wygląda odpustowo, ale zbliża ludzi.