Ogolnie bardzo ciekawa gala. Bardzo cieszy mnie wygrana Rossa Pearsona, kolejnego z moich ulubionych zawodnikow, ktory w swietnym stylu znokautowal Sama Stouta i zatarl kiepskie wrazenie po swojej ostatniej walce z Alem Iaquinta. W koncu przekonujaco wygral tez Uberreem, ktorego szczeka mimo wszystko wciaz jest podejrzana po ucieciu koniny. Ten ostatni cep Nelsona ladnie posadzil go na dupsko i wlasciwie tylko przez zmeczenie/glupote przeciwnika nie skonczylo sie jak zwykle.
Hendricks udowodnil, ze zasluguje na trzecia walke z Lawlerem (ktorego wciaz chce zobaczyc przeciwko Rory'emu), bo zdominowac kogos takiego jak Matt Brown to nie lada wyzwanie i niewielu w Welterweight sie ta sztuka udala. No i chce wiedziec na jakim soku jest Rafael dos Anjos, bo naprawde nie chce mi sie wierzyc, ze mozna przewalczyc 5 rund w tak niesamowitym tempie tylko dzieki pomocy Jezusa

.