Lady Bird i W ułamku sekundy to filmy dobre, interesujące, każdy ma coś ciekawego, choć są skrajnie inne. Dobrze zagrane, ale żaden mnie nie zachwycił. Lady Bird to historia jakich wiele, choć urocza, a W ułamku sekundy jest całkiem mocny i wciągający, ale w pewnym momencie się rozmywa i mam wątpliwości na jego temat i na zakończenie. Nawet bez wchodzenia w dysputy polityczne, których nie sposób ominąć, choć to bardziej w Niemczech.
Za to zdecydowanie polecam Nić widmo, ale jestem fanem PTA, a jest to podobno ostatnia rola DDL. Może nie tak wybitna, ale ja go kupuje wszędzie. Towarzyszące mu kobiety, mało mi znane, są naprawde dobre. Film specyficzny, lepiej poczytać, czy trafi do nas taka historia i tematyka, do mnie bardzo. Dał mi do myślenia, te relacje damsko-męskie są intrygujące, dziwne, toksyczne, szczere, a przy tym oddane często za pomocą gestów, małych uśmiechów albo prawie nieruchomych scen. Jest w tym też trochę humoru z tego wynikającego. Bez takiego aktorstwa to nie wyszłoby tak dobrze. Specyficzne kino, dość powolne, 130 min, takie staroświeckie jakby, bo to lata 50., ale na tych twórców to ja chodzę w ciemno.
Mówimy o innym filmie niż 3 billbordy, Ja Tonya, Disaster Artist, Hell or high water. Tu nie ma takiego humoru, czarnego czy głupiego, nie ma akcji, nie ma satyry. To raczej klasyczny dramat o miłości, która jak się okazuje, nie jest taka klasyczna i banalna.