Mentalność Kalego. Te ileś tam pieniędzy to kalkulujesz tak żeby ci się zwróciło również za ten bilet, prawda? Ale oczywiście jak sprzedawca sobie skalkuluje wysyłkę za 9 zł to złodziej.
Absolutnie nie - nigdy przeciez nie wiem czy z klientem spotkam sie dziesiec razy czy dwa. Nawet jakbym wiedzial to tez nie - biore kase za towar lub usluge, ktora wykonuje. Kosztuja ona tyle, a tyle i kropka. To czy do klienta dojade InterCity czy rowerem, czy podczas pracy nad zleceniem bede wpieprzal wedzonego lososia czy gorace kubki, to klienta nie obchodzi i slusznie.
Chce 9 zł bo tak sobie skalkulował koszt wysyłki plus swojej fatygi i ewentualny koszt pakowania czy dojazdu na pocztę. W dodatku uczciwie cię o tym informuje PRZED dokonaniem transakcji żebyś mógł podjąć decyzję czy za tę cenę (cena pprzedmiotu + wysyłka) chcesz od niego daną rzecz nabyć czy nie. Nie jesteś zaskakiwany zawyżoną ceną wysyłki po dokonaniu zakupu. Ale dla ciebie to buc i złodziej.
Bo to jest buc i zlodziej. Po pierwsze za "swoja fatyge" nic sie nie nalezy. Po drugie nie informuje uczciwie - gdyby w tresci aukcji bylo napisane "koszt wysylki wynosi X poniewaz doliczam sobie cene dlugopisu, ktorym wypisuje adres kupujacego na kopercie" to ok - bylaby informacja. Ale jak widze po prostu defaultowa rubryczke na aukcji "koszty transportu - X PLN" to informuje mnie ona o kasie, jak za transport wezmie firma dostarczajaca przesylki, a nie o pierdyliardzie poukrywanych kosztow wlasnych.
Na allegro masz dla ułatwienia kolumnę gdzie od razu sumowana jest cena z kosztem wysyłki. To jest naprawdę bardzo proste. Jeśli ta zsumowana cena jest dla ciebie akceptowalna to kupujesz, jeśli nie to nie kupujesz i szukasz gdzieś indziej.
Nadal nie rozumiesz - cena jest dla mnie akceptowalna. Jesli jednak sie potem okazuje, ze za usluge transportu zaplacilem dwa razy wiecej niz faktycznie ona byla warta, to to jest juz oszustwo. To sie okazuje PO fakcie i nie ma tego w zadnej "bardzo prostej" kolumnie na allegro.
Istnieje wiele powodów, dla których sprzedawcy zaniżają cenę produktu jednocześnie o tę samą kwotę zawyżając koszt wysyłki. Począwszy od mniejszej prowizji dla allegro na lepszej pozycji w wynikach sortowania po cenie skończywszy.
I to sa tez dwa przyklady oszustwa. Lepsza pozycja w wynikach sortowania wprowadza klienta w blad - placi faktycznie wiecej, niz by wynikalo z informacji. Kwestia mniejszej prowizji to tez oszustwo - ale akurat Allegro, wiec to oni niech sie o to martwia (i to robia, wprowadzajac wlasnie te magiczne gwiazdki, co jest po drodze klientom).
Kto cię okradł i kiedy? Rozumiesz w ogóle to słowo? Jest taka stara mądrość ludowa żeby nie używać słów. których znaczenia się nie rozumie.
Oho, dochodzimy do pewnego poziomu frustracji, przy ktorym zaczyna sie wrzucanie rozmowcy?

Rozumiem doskonale to slowo - ktos podstepem badz niedopowiedzeniem wyludzil ode mnie kase, ktora mu sie nie nalezala. Koszt transportu to koszt transportu, jesli jest wyzszy niz faktyczny koszt tej uslugi, to pewna czesc moich pieniedzy zostaje bezprawnie w kieszeni sprzedajacego. Ja to nazywam zlodziejstwem. Wiadomo, ze to sa jakies tam grosze i jak facet jest taki biedny, ze sie na nie polasi to niech sobie zatrzyma (albo powie, to mu dosle przelewem jakis datek na bulke) ale mimo wszystko fakt pozostaje faktem.
Vir - no i jeszcze jedno. Co jeśli okaże się, że przesyłka była droższa? Np - w opisie aukcji było 5,80, ale ostatecznie paczka była cięższa i sprzedawca zapłacił 8 PLN - dał więcej bąbelków albo grubszy karton. Czy zwrócisz sprzedawcy różnicę? Czy stoisz w pozycji "kupuję więc wymagam i sprzedawcę mam gdzieś"?
Oczywiscie, jesli sprzedawca do mnie napisze i powie "paczka poszla, ale sorry bo wyszlo o 2 zlote drozej" i to sie potwierdzi w nominale znaczkow, to natychmiast zrobie przelew wyrownujacy. Prawde mowiac raz tak mialem - chcialem cos tam za pobraniem (na aukcji nie bylo wymienione, ale sprzedajacy sie zgodzil), gosciu nie wiedzial ile, przelalem mu chyba z 8 zlociszy, a sie okazalo ze kosztowalo 10 czy 11. Dostalem skan potwierdzenia nadania (jest na nim cena) i przelalem brakujace zlocisze.
Katanka: no nie sprawdze ile faktycznie zaplacil. Dlatego w kontaktach miedzyludzkich tak wazna jest uczciwosc. Skoro mi powiesz "zarcie dla kota 50, przesylka 15" to wierze ci na slowo, ze jestes uczciwy i faktycznie tyle to wszystko kosztuje. Zgadzam sie na to bo mi odpowiada. Nie mam jak tego sprawdzic, ufam ci ze mnie w trabe nie zrobisz. Szkoda, jakby sie pozniej okazalo ze tak naprawde laczny koszt tej przesylki wyniosl 5 zlotych, a ty de-facto za karme dla kota zamiast umowionych 50 zainkasowales sobie 60. Co do kosztow "materialow do pakowania" to przeciez nikt nie ma o to pretensji - sam przeciez moge sobie zazyczyc, ze masz to wyslac w drewnianym kufrze i biore na klate oplaty.
Aha, skoro tak sie rozczulamy nad biednym sprzedawca, ktory musi zaplacic 2 zlote za bilet autobusowy, to moze niech to dziala w dwie strony? Kiedys po uzywanego laptopa zapieprzalem z matka samochodem przez cwierc Polski (wiadomo, pierwszy tego typu zakup, Allegro, zadna firma tylko osoba prywatna, lepiej obejrzec bo cena nie byla niska). Powinienem od sprzedajacego odzyskac ta stowke, co poszla na paliwo plus jakies 30 zlociszy ktore poszlo na zarcie w McDonalds po drodze?
No i tak jeszcze do rozwazenia - jesli to "nie problem" to jak wyjasnicie wprowadzenie na Allegro mozliwosci oceny kosztow transportu przez kupujacych i dlaczego kupujacym sie ten pomysl spodobal (wnioskujac po wspomnianych wczesniej komentarzach na forum Allegro)? W tej tutaj dyskusji rozumiem, ze mowimy o marnych 9 zlociszach (bo tak wyniklo z jakiegos tam pierwotnego postu) i tutaj roznica od kosztow faktycznych jest minimalna i mozna ja uznac za "margines bledu". Ale to tylko ilustracja problemu - sprawdzcie sobie ksiazki na Allegro, tam to dopiero potrafia byc koszty przesylki z ksiezyca. I nie ma jak tego zweryfikowac zawczasu. Gosciu pisze "list polecony - 30 PLN", nie wiemy jaka jest ta ksiazka gruba i ile wazy, wiec ufamy ze faktycznie jest to niezle tomisko i poczta odpowiednio za to zainkasuje. A tu nagle przychodzi doslownie broszurka, marne ~100 stronek na najgorszego sortu papierze makulaturowym (popularne w ksiazkach wydawanych za komuny/wczesnych latach '90 czy tych tam kioskowych kieszonkowych wydaniach), miekka oprawa, calosc obklejona znaczkami za 3,50. No sorry, ale takich roznic juz nie da sie wytlumaczyc "biletem na autobus w obie strony" prawda?