Po
waszych namowach zakupiłem Company of Heroes. Pierwsze wrażenie było całkiem sympatyczne. Obyło się bez achów i ochów jak w przypadku ostatnich Settlersów, no ale gra jest nieco starsza, do tego sielski setting gry Blue Byte jest mi jednak bliższy. Niemniej graficznie CoH jest absolutnie bez zastrzeżeń (no, może mogli już darować te closeupy na niezbyt przystojne mordki).
Po pierwszych chwilach z tutorialem, trochę mi zawiało starymi Commandosami. To oczywiście dobrze, chociaż zaraz... przecież miał być RTS? No nic, czas odpalić kampanię.
Chwila intra i po chwili... NO NIE, ZNOWU TEN OKLEPANY DDAY! Bosh... ile razy można to wałkować, naprawdę nic innego nie działo się podczas tej wojny? Eh, dla hamburgejros pewnie nie bardzo :/ Trochę mnie ten początek podciął, no ale jeszcze się jakoś mocno nie zraziłem. Niestety, później było gorzej, cały ten pierwszy level mimo wszystko mocno zniechęcił mnie do tej gry. Co gorsza, kolejny pogłębił to wrażenie na tyle, że chciałem już darować sobie dalsze przygody kompanii Abla.
Wytrzymałem te pierwsze słabe misje, tylko dlatego, że to miał być do cholery RTS a nie jakieś bieganie chłopkami po polach. Na szczęście już kolejne chwile spędzone na graniu ukazały mi w pełnej krasie jak wielki błąd bym popełnił odstawiając tą produkcję na półkę. Z każdym kolejnym levelem gra zaczęła rozwijać skrzydła. Póki co nie jestem jakoś bardzo daleko, jednak już teraz niebezpiecznie mnie zassało - o czym najdobitniej świadczą słowa mojej dziewczyny: "Męczysz już tych szkopów od kilku godzin, daruj już, idź se lepiej powybijać Rusków, a mnie wpuść do kompa". Te "Ruski" to oczywiście Bad Company, które (pomimo iż mi się
bardzo podobaja) ostatnio zostały przezemnie bardzo zaniedbane. Wszystko przez developerów z Relic. Brawo!
pozdr