Pokaż mi grę, gdzie możemy udać się na eksplorację opuszczonych ruin starożytnej cywilizacji i po kilkugodzinnej wycieczce wrócić do swojego domu, uwalić się na fotelu przed kominkiem i poczytać jedną z kilkudziesięciu książek ze świata gry.
A jak to się ma do RPG? Bethesda od lat tworzy settingi i nazywa je grami. A gracze łykają jak pelikany.
Odgrywasz swoją rolę i grasz jak chcesz. Fabuła w jRPG toczy się w kliku różnych ścieżkach, w zależności od wyboru gracza? Zadania poboczne i inne questy możesz wykonać na ile możliwych sposobów?
I nie bronie tu fabuły w grach Bethesdy, bo scenarzystów mają marnych, ale taki New Vegas czy Alpha Protocol pokazują to jak powinno wyglądać dobre, fabularne RPG.
No zaraz, na zarzut że Bethesda robi bieda-podróby RPG odpowiedziałeś starożytnymi ruinami, kominkiem i czytaniem książek z gry. Powtarzam pytanie, gdzie w tym jest RPG?
Odgrywasz swoją rolę? Niby jak? Przebierasz się w kostium z epoki, zanim usiądziesz przed konsolą? Czy może raczej chodzi o rolę postaci, czyli generycznego noname'a, nijak nie wpasowanego w prezentowany świat, który nawet do nikogo się nie odezwie? Czy też odgrywaniem roli nazywasz fakt, że tę rolę musisz sam sobie stworzyć, dołączając do jakiejś gildii w grze i zyskując chwilową, miałką bo miałką, ale jednak identyfikację?
Co do grania "jak chcesz" to oczywisty bullshit. Wszystko jedno, czy w jRPGach, Wiedzminach czy Bethesdowych przygodówkach. Realnego wyboru nie dostaniesz, dopóki gra nie będzie na bieżąco modyfikowała świata wedle Twoich wyborów, zamiast tylko dawać Ci jedną, trzy czy osiem ścieżek przewidzianych przez twórców. Ale takich RPGów nie ma i pewnie długo nie będzie. Jasne, są próby podejścia do generycznego świata, tyle że nazywanie Dwarf Fortress RPGiem wymaga mocnego nagięcia znaczenia tego terminu.
W prawdziwym RPG tworzysz postać, a historię dla niej dobiera (lub dostosowuje gotową) prowadzący. W grach wideo na razie się tak nie da. O ile jPRGi ograniczają Cię, bo dają gotowe postaci, to przynajmniej w komplecie dostajesz opowieści skrojone pod te postaci. Bethesda pozwala postać stworzyć od zera, ale nie może dać i nie daje historii do tychże postaci dopasowanych. Dlatego napisałem, że oni tworzą settingi, a nie gry. Tak jak do papierowych RPGów powstają settingi, opisujące świat i dające fabularne "haki" (miejsca/sposoby wciągnięcia postaci w opowieść), tak i w serii
Elder Scrolls. Tyle że w prawdziwym życiu dodatek z settingiem bierze prowadzący i konstruuje przygodę, u Bethesdy prowadzącego nie ma, więc nadal masz sam setting.
Ważna dla RPG jest też mechanika, wraz z kluczowym elementem rozwoju postaci. Czasem są to poziomy (większość systemów, począwszy od D&D), ale zdarza się również rozwijanie mocami (VtM) czy zdolnościami i wiedzą (CoC). Bez względu na metodę, chodzi o zwiększające się możliwości, pokazujące postęp i zwiększające szansę pokonania kolejnych przeciwności, często coraz trudniejszych. Gry jRPG podchodzą do tematu kanonicznie - rozwijasz postać mniej lub bardziej samodzielnie i decydujesz, czy rzucać się na poważniejsze wyzwania, czy jeszcze potrenować, przygotować się, zdobyć ekwipunek albo poszukać obejścia do czasu, aż będziesz silniejszy. A co robi Bethesda? W imię otwartego świata skaluje wyzwania do postaci. Przecież to zaprzeczenie podstawowej cechy RPGów, bo zabiera sens rozwijaniu ludków, których prowadzimy.
Te dwie sprawy - brak fabuły przygotowanej dla postaci i popsucie koncepcji rozwoju - sprawiają, że nazywam produkty Bethesdy bieda-podróbami. Nie twierdzę, że to są złe gry. Twierdzę tylko, że to są złe RPGi.
(Edyta poprawia literówki)