Odświeżam wymarły wątek, bo nie widzę żeby Rocksmith miał własny, a ktoś mnie kiedyś poprosił żebym zrobił małą recenzję jak już ogram. Więc ostatecznie wrzucam swój strumień świadomości tutaj. Jak ktoś ma lepszy pomysł to niech da znać.

Pewnego chłodnego marcowego dnia mając kilka godzin do zabicia, przechadzałem się po Zurichu, kiedy nagle moim oczom ukazało się takie cacko:
Wbrew wszelkiej logice kupiłem ją i od tego czasu dumnie zdobi mój dom. Full disclosure, nigdy wcześniej nie miałem w rękach gitary, ani nie grałem na żadnym instrumencie (no dobra w 3 klasie podstawówki raz dostałem w łeb tamburynem od nauczycielki muzyki za odpierdalanie jakiejś hucpy, ale chyba się nie liczy

)
Poniższa tak-jakby-recenzja jest zapisem mojej kilkumiesięcznej przygody z wiosłem i Rocksmithem od zera.
Po zakupie gitary zastanawiałem się jak najlepiej podejść do nauki. W necie jest mnóstwo stron z tutorialami, pełno filmików na YT i mnóstwo płatnych ofert szkoleniowych. Wszystkie wydawały mi się skomplikowane i miałem wrażenie, że wymagają od uczącego posiadania już podstawowej wiedzy z zakresu teorii muzyki, a ja byłem zielony jak szczypior na wiosnę.
Wtedy przypomniałem sobie o grach gitarowych, które w czasach swojej popularności totalnie olałem. W zasadzie wielkiego wyboru na rynku nie ma. Z opcji pozwalających podłączyc prawdziwą gitarę (a nie plastikową zabawkę) jest tylko Rocksmith i BandFuse. Z tym, że ten drugi umarł i chyba już nie jest nawet rozwijany. No więc padło na Rocksmitha.
Zamówiłem więc wersję na PS4 w zestawie z kablem do podłączenia gitary (Real Tone Cable) myśląc, że wygodnie rozłożę się na kanapie przed TV i będę sobie brzdąkał. Taki chuj

. Po rozpakowaniu i podłączeniu zestawu do PS4 wyszło kilka nieprzyjemnych faktów:
1. Jeśli podłączasz konsolę do TV poprzez HDMI będziesz miał problem z lagiem pomiędzy rejestrowanymi dźwiękami z gitary, a odtwarzanym dźwiękiem z telewizora. Gra przy konfiguracji zaleca podłączenie dźwięku optykiem do zewnętrznych głośników. Jeśli nie masz takiej opcji to masz pecha. Lag po HDMI jest moim zdaniem zbyt duży i czyni grę niegrywalną. IMO taka informacja powinna być na pudełku. Podobno na Xboxie jest tak samo, ale nie miałem okazji przetestować, więc ręki sobie uciąć nie dam. Dla mnie to był deal breaker.
2. Nawet jeśli z jakiegoś powodu zignorujesz laga, to prędzej czy później zapragniesz kupić jakąś swoją ulubioną piosenkę w DLC i wtedy nadziejesz się na magię Playstation Store, w którym chuja da się znaleźć. Wyszukiwanie po artyście lub tytule mija się z celem. Trzeba wchodzić do sklepu przez www i tam szukać, to jest jedyna racjonalna opcja poradzeina sobie z tym problemem.
3. Niby nihil novi, ale wersje konsolowe tej gry nawet używane są wciąż drogie. Nówki chodzą po 300zł z tym kablem. Ciut sporo jak za 5-letnią grę.
4. No i na samym końcu połapałem się, że jest jeszcze jeden problem. Mianowicie na PC prężnie działa społeczność i jeśli jakiejś piosenki nie ma w sklepie i nie jest to jakaś totalnie niszowa buddyjska muzyka albo inny jrock to jest duża szansa, że da się ściągnąć szukaną piosenkę jako CDLC (custom DLC). Na konsolach oczywiście nie ma o tym mowy. Sprawa jest o tyle ważna, że inaczej niż przez CDLC nie pograsz sobie choćby w nic z repertuaru Metalliki (Ubi nie ma licencji).
Anyway dałem sobie spokój z wersją konsolową i kupiłem Rocksmitha na Steamie i każdemu kto poważnie zastanawia się nad kupnem tej gry polecam to rozwiązanie. Na szczęście kabel jest uniwersalny i działa z każdą platformą.
A jak sama gra zapytacie? Otóż po pierwsze trzeba zaznaczyć, że mimo iż Ubi reklamuje ten produkt jako grę, to tak naprawdę jest to bardziej interaktywny program szkoleniowy niż gra. Jeśli ktoś grał kiedyś w Guitar Hero, albo inne Rockbandy to zauważy, że w Rocksmithcie wycięto do minimum zabawy w nabijanie jakichś gwiazdek, highscorów, streaków i porównywanie e-penisów itp. Gra ocenia progress gracza, ale robi to w sposób bardziej stonowany i mniej "flashy".
Nie ma tu również żadnych kampanii, żadnej bieda fabuły z robieniem kariery przez jakiś fikcyjny zespół prowadzony przez gracza. To nie jest również party game. Gra dzieli się na kilka trybów, z których każdy służy graczowi do szkolenia innych umiejetności.
Zanim gra rzuci nas w wir chwalenia diabła tłustym riffem, najpierw pyta nas o stopień biegłości w posługiwaniu się wiosłem, pyta jakie wiosło mamy (można podłączyć gitarę elektryczną, basową i akustyczną poprzez mikrofon), a następnie pomaga nam nastroić swoje wiosło. Wszystko jest bardzo proste, przejrzyste i przyjemne.
Następnie prowadzi nas za rączkę poprzez video tutoriale, od tych najprostrzych pokazujących jak trzymać gitarę (serio) poprzez podstawowe techniki, aż po akordy i inne zaawansowane techniki. Wyjaśnia znaczenie poszczególnych znaków, którymi gra się posługuje i jak je wykonywać. Tutoriale to ogólnie mocny element tej gry.
W końcu przychodzi czas kiedy chcemy coś zagrać i tu dochodzimy do mięska. Rocksmith ma zaawanzowany system oceniania progresu gracza i na jego podstawie sugeruje graczowi co powinien zrobić dalej, albo co powinien poćwiczyć. Przykładowo jeśli widzi, że męczymy się z jakąś konkretną partią danej piosenki, sugeruje nam powtórzenie jej za pomocą tzw. Riff Repeatera, mechanizmu który pozwala zapętlać dowolną część danej piosenki, zmieniać jej szybkość i stopniowo zwiększać trudność aż dojdziemy do zadowalającego poziomu.
Gra stawia przed graczem również wyzwania w postaci misji, które możemy robić np. zagrać solo z 90% dokładnością, albo zagrać piosenkę z innym strojeniem.
Da się również modyfikować tzw. learning curve i jeśli poczujemy, że piosenka za szybko robi się trudna możemy sobie obniżyć poziom trudności. Zdarzyło mi się kilka razy trafić na twardą ścianę, dlatego miło, że taka opcja istnieje.
W innym trybie, nazwanym tutaj Guitar Arcade, możemy ćwiczyć sobie pewne konkretne aspekty gry (np. akordy) za pomocą wbudowanych minigierek. Przykładowo możemy jako ninja skakać pomiędzy palami robiąc slide'y na gitarze. Generalnie każda minigierka jest pomyślana tak, aby gracz mógł poćwiczyć podstawowe techniki, które potem może wykorzystać grając piosenki.
Z wykrywaniem dźwięków gitary jest dobrze, ale moim zdaniem nie idealnie. Ze zdecydowaną większością dźwięków nie ma problemów. Ja jedynie u siebie zauważyłem, że bendy robione pod rząd na tej samej strunie czasem "nie wchodzą" mimo, że wydaje mi się, że robię je poprawnie.
Na plus należy również zaznaczyć, że mimo lat Ubi nie porzuciło gry i dalej wychodzą do niej piosenki (są ich tysiące już).
A co z minusów? No cóż jest kilka.
1. Po pierwsze Rockmisth emuluje dźwięk, więc nie jest on idealny z tym co faktycznie zagraliśmy. W którymś momencie złapałem się na tym, że potrafię zagrać piosenkę w Rocksmithcie, ale po podłączeniu gitary do piecyka i jej odegraniu słyszę dużo więcej błędów w swoim graniu. Rocksmith dużo wybacza. Najlepszym rozwiązaniem jest rozdzielenie rozgałęziaczem sygnału za 5 dyszek tak, aby dźwięk wychodził z piecyka, a mimo to Rochsmith potrafił dalej rejestrować szarpnięcia.
2. Rocksmith uczy odgrywać piosenki, ale jest słaby w uczeniu gracza ich na pamięć. Jestem w stanie zagrać kilka piosenek na 100%, ale bez spadających nutek na monitorze szybko się gubię. Jeśli ktoś chce się nauczyć grać poza Rocksmithem, to będzie musiał włożyć dodatkowy wysiłek w nauczenie się ich na pamięć.
3. Rocksmith pokazuje graczowi, gdzie robi błędy, ale nie potrafi zakomunikować dlaczego i co robi źle, ani jak to poprawić. Przy pewnych zaawansowanych technikach trzeba szukać informacji z zewnętrznych źródeł inaczej można się nieźle sfrustrować.
4. Od grania w Rocksmitha nie zostaniesz gwiazdą rocka. To jest program treningowy pozwalający zapoznać się z podstawami grania na instrumencie, ale w gruncie rzeczy dotyka tylko czubka góry lodowej. Don't get me wrong, dla kompletnego nooba jak ja to jest super zabawa, ale nie mam złudzeń, że w którymś momencie trafię na ścianę i bez lekcji u kompetentnego gitarzysty, który potrafi nauczyć mnie dobrej techniki nie wejdę na wyższy poziom (zakładając, że w ogóle będę miał taka potrzebę). To jest kwestia indywidulana, czy ktoś będzie chciał dalej się rozwijać, czy wystarczy mu dobra zabawa przed monitorem. Niby oczywiste, ale wolę napisać żeby nie było złudzeń.
5. Ubi skalpuje graczy jak może na DLC. 11zł za pojedynczą piosenkę i 30 zł za pakiet 3 piosenek to jest lekki rip off.
Podsumowując.
Cieszę się, że kupiłem Rocksmitha. Miałem ostatnio kryzys growy i żaden blockbuser triple-A mi nie podchodził, a taki Rocksmith wciągnął mnie na dziesiątki godzin. Po drugie brakowało mi ostatnio jakiegoś nowego hobby, a granie na gitarze okazało się strzałem w dziesiątkę. Jeśłi masz gdzieś walającą się w szafie gitarę i nie chce ci się uczyć z YT to mogę spokojnie polecić Rochsmitha.
Ok sorry za ścianę tekstu. Mam nadzieję, że mój strumień świadomości komuś kiedyś się przyda