Panowie, IMHO przesadzacie. CoD 4 jest aktualnie najlepszą sieciową strzelanką i jakoś nie przeszkadza w niej nikomu fakt, że życie się regeneruje, każdy zaczyna z taką ilością amunicji (a mając perka to już w ogóle), że kończy się tylko wtedy gdy ktoś pruje w kosmos kilka minut, ani że każdego przeciwnika widać na radarze.
Zachowujecie się, jakbyście spadli z nieba, żądacie żeby kot szczekał.
Zanim nie przesiadłem się na granie na konsolach całe życie grałem na piecach. Ponad rok zjadło mi latanie na wirtualnych frontach wojennych z ekipą z CMHQ PL w IL2 Sturmovik. Ale przecież nie mogę wymagać od Battlefielda takiego modelu lotu jak w tym symulatorze. Tak samo bawiłem się w multi OPF i nie wymagam od 1943, żebym musiał godzinę leżeć w krzakach, w środku nocy i nasłuchiwać szelestów w lesie. Tak samo mimo, że od premiery z pół roku poświęciłem na internetowe rzeźnie w Red Orchestra, to też nie wymagam aby w Battlefield niszczenie czołgów polegało na trafienie w pancerz pod odpowiednim kątem. Nie wymagam od Battlefield, abym musiał nauczyć się w którym miejscu danego modelu czołgu jest silnik, skład amunicji i zbiorniki z paliwem, tak samo nie wymagam abym musiał się uczyć, w którym miejscu skrzydło jest najmniej odporne na ostrzał, mimo że zjadłem zęby na graniu w takie gry, które tego wymagają. Bo 1943 nie polega na takiej zabawie. Co więcej, 1943 daje mi w duże mierze więcej, niż tego oczekiwałem po arcade za 1200 MSP.
Jednak oskarżenia o kompletną casualowatość są wyssane z palca. Headshot zabija z miejsca, 2-3 trafienia w inną część ciała także. W wypadku czołgów, bazook, granatów nasadkowych trzeba brać naprawdę dużą poprawkę na odległość. Trafienie w cel bombą wymaga zabiegów nie wiele różniących się od tego czego wymagał Ił2.
Owszem, DICE poszło na kompromisy, sprawiając, że da się w to grać w salonie korzystając z pada, ale wg mnie to dobrze. Bo do takiego grania służą konsole. Swego czasu dość długo grałem w CoD4 i nie uważam, żeby ta gra była mnie casulowa od B 1943.
I szczerze, Battlefield 2 to też nie była jakieś źródełko realizmu, choć chyba właśnie do tego pijecie.