Podam przykłady "grindu"

1) dostajemy misję wywiezienia X z Aten na jakąś wyspę. Wpierw musimy do niego dotrzeć, później odwrócić uwagę strażników i dopłynąć na wyspę (w tym czasie możemy stoczyć kilka bitew morskich) - to jest quest główny. Jak już dotarłem na wyspę to pojawił mi się quest pomocy jakiejś dziewczynce (lepi ona przyjaciół z gliny) i trzeba jej przynieść różne rzeczy. Po jego wykonaniu natafiłem na łowcę (ubiłem), wracając na statek pojawił mi się quest związany ze zrobieniem miłosnego eliksiru, trzeba zgarnąć składniki (wino mają piraci w rozbitym statku; grzybki są w strzeżonym magazynie - piratów wybiłem "na rambo", a magazyn oczyściłem po cichu).
2) dostajemy misję zbadania co się stało ze zwiadowcą pewnego ważnego wojskowego, udajemy się na miejsce i okazuje się ono olbrzmią kopalnią kamienia, którą można ale nie trzeba wyczyścić (polecam to zrobić bo można kopniakiem posyłać przeciwników w powietrze co jest fajne i efektowne). Odnajdujemy zwiadowcę i aktywuje się inny quest w którym trzeba wyprowadzić z kopalnii jakiegoś człowieka (a więc lepiej jak całość jest oczyszczona), jak go wyprowadzimy to daje on nam inne zadanie (trzeba go odeskrtować do statku, stoczyć walkę na lądzie i morską).
Do tego jest cała masa opcji pobocznych. Mamy forty, kultystów, frakcje i bitwy (osłabianie, odktywanie i zabijanie przywódców), punkty widokowe, polowanie na mityczne stwory, bitwy morskie, lokacje morskie (skarby pod wodą), ruiny, jaskinie ze skarbami (skill point za ukończenie), a sama walka jest widowiskowa i przyjemne (wyrywanie tarczy i kopniak wymiatają).
Jak dla mnie to jest esencja grania, a nie żaden grind.